poniedziałek, 1 lipca 2013

Rozdział 1. Bo każde okrucieństwo poprzedzone jest bólem

Rok 2016
Głośna muzyka bębniła jej w uszach. Usłyszane słowa piosenki kotłowały się w głowie.


Nie czujesz bólu


Zbyt wiele nie jest dostatecznie dużą ilością

Nikt nie powiedział że te rzeczy mają jakikolwiek sens
Znowu zostaliśmy oszukani



Punkt bez żadnego wyjścia

Popatrz jak budynki się palą
Oświetlają noc
Dość ładny widok


Odstawiła niedopitego drinka na ladę. Czerwona szminka zostawiła odcisk pełnych warg na kieliszku. Victoria wyszła pewnym krokiem z klubu przepełnionego muzyką. Zaraz po niej zrobił to mężczyzna na oko dziewiętnastoletni, z ciemną jak noc grzywką i zielonymi oczami, w których odbijały się światła kolorowych reflektorów. Już od kilku godzin nie spuszczał jej z oczu. Teraz podążał za nią ostrożnie. Czekał na odpowiedni moment, by się ujawnić. Widział jej ciemną postać lawirującą między ludźmi. Słyszał echo jej butów. Wiedział, że jeśli zbliży się do niej poczuje intensywny zapach jej ulubionych perfum, że owładnie nim woń bzów, z którymi ma tyle wspomnień. Włosy Victorii falowały przy każdym jej kroku.  Dotarł za nią do drzwi klubu. Wyszedł 5 sekund po niej. Rozglądał się w ciemności. Dostrzegł jej sylwetkę opierającą się o ścianę. Z papierosem w ręku. Zawzięcie przeszukiwała torebkę. Chłopak westchnął w duchu. Jak zawsze nie mogła znaleźć zapalniczki. Pamiętał wieczory oświetlone płomieniem niezwykłego urządzenia, które dziewczyna zawsze ze sobą nosiła.  Ile by dał, by te czasy powróciły....
Wyglądała niesamowicie. Nikt nie mógł temu zaprzeczyć. Szczególnie w tej chwili. Czarne włosy opadały luźno zasłaniając jej twarz. Oparta o mur z niebywałą nonszalancją. Chłopak nie mógł się powstrzymać. Podszedł do niej. Dziewczyna z początku go nie zauważyła. Dopiero gdy był metr od niej zwróciła na niego uwagę.
- Co chcesz?- warknęła. Widać było, że ma dość natrętnego mężczyzny.- Mówiłam, że to koniec.
- Ale nie rozumiem czemu? Co zrobiłem nie tak?
- Ile razy można powtarzać... To nie ma sensu. Gra skończona.
- Ale...
- Nie. A teraz dasz mi przejść.
- Nie, nie po tym co przeszliśmy- w jego oczach widać było tylko furię. To były oczy szaleńca- Nie możesz o mnie zapomnieć.
Przycisnął dziewczynę do ściany. Czekał na jej jęk bólu. Zdziwiony, że go nie usłyszał. Docisnął mocniej. Czuł jak szybko bije jej serce. Chwilowo mu wystarczyło. Odsunął się o pół metra i zaczął majstrować przy suwaku kurtki. Victoria nie czekała długo. Umiała wychwytywać szansę od losu. Mimo wysokich szpilek kopnęła go w krocze. Zduszony jęk wydobył się z piersi chłopaka. Zgiął się wpół. Jednak nadal był niebezpieczny. Dziewczyna uformowała dłoń w pięść, która energicznie podważyła głowę dziewiętnastolatka. Jego czaszka odskoczyła do tyłu z nieprzyjemnym dźwiękiem. Ledwo trzymał się na nogach. Jeszcze żył. Victoria spojrzała na niego. Był tylko o rok od niej starszy mógł jeszcze "trochę" pożyć. Owiana litością postanowiła go zostawić w spokoju. Uszła kilka kroków. I spojrzała na gwiazdy. Ich zawiłości zawsze ją pochłaniały. Ich zależność od siebie...
Rozmyślając nad znaczeniem gwiazd nie zauważyła skradającego się, ledwie żyjącego mężczyzny.
- Myślałaś, że pozwolę ci odejść. Przeliczyłaś się.
Ogarnął ją niedźwiedzim uściskiem. Nie był przyjemny, jak ukochanego wujka. Ten miażdżył żebra i wstrzymywał oddech.
- A ja chciałam ci darować życie...- westchnęła Victoria.
Wbiła łokcie w jego żebra przygniatając je. To wystarczyło, by osłabiony mężczyzna oddalił się na krok lub dwa. Dziewczyna też odskoczyła w drugą stronę. Wyciągnęła schowaną dotąd w bucie różdżkę.
- Avada Kedavra- Krzyknęła kierując snop światła na chłopaka.



Otworzył szeroko oczy. Przez dosłownie ułamek sekundy widać było w jego rozszerzonych źrenicach strach. Potem nabrały jeszcze zieleńszej, niezdrowej barwy, by po chwili stracić całkowity wyraz. Teraz na Victorię spoglądały puste oczodoły. Nicość na twarzy chłopaka nie pozostawiała żadnych złudzeń. Nie żył. Victoria patrzyła na to z lekkim oszołomieniem. Dopiero po chwili odwróciła się. Poszła w miejsce, gdzie upuściła torebkę. Wygrzebała z niej swój telefon. Wybrała numer i zadzwoniła.
- Nate? Przyjdź na parking przed klubem Trick . Musisz mi pomóc.
Obiecany Nathaniel zajechał swoim wysłużonym samochodem na parking. Gdy zobaczył swoją najlepszą przyjaciółkę nad martwym ciałem bez ran śmierteknych nie potrzebował wyjaśnien. Szczególnie, że znał jej tajemnicę. Sekret jej pochodzenia. Objął ją mocno i poinstruował. Wzięli ciało, w duchu dziękując, że nie ma tu kamer. Włożyli je do bagażnika i usiedli w aucie. Jechali w ciszy, bez muzyki.  W ich żyłach pulsowała jeszcze adrenalina po ostatnich wydarzeniach. Mijali żywe San Francisco zagłębieni we własnych myślach. zatrzymali się dopiero na moście Golden Gate. Wyjęli ciało i wyrzucili w przestrzeń. Z głośnym pluskiem wpadło do wody nie zostawiając żadnego śladu co do przyczyn śmierci.


~*~
Słowa piosenki zaczerpnęłam z tłumaczenia piosenki Gavin'a Rossdale'a - Adrenaline

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz