sobota, 29 czerwca 2013

Prolog

Rok 1998
Czarnowłosa kobieta szła zakazanym lasem. Drzewa spowijała gęsta mgła, ale ona uparcie dążyła do celu. Była jeszcze lekko osłabiona, lecz szybko dochodziła do pełni swych sił. Musiała zdążyć. On już na nią czekał. Zawiniątko, które delikatnie trzymała w objęciach było ledwo dostrzegalne pod czarną peleryną. Weszła na skałę. Tam Go zobaczyła. Ciemna postać na tle wieczornego nieba. Patrząc w dal, na zamek czekała na przybycie kobiety.
- Bello?
- Tak, Panie. To już- i odsłoniła skryte dotąd zawiniątko. Z ciemnego jedwabiu wystawała mała główka o czarnych rzęsach okalających takie same oczy, kruczych włosach i rubinowych wargach. Tylko cerę miało bladą. Wyglądało jakby było otoczone magiczną poświatą. Dziecko popatrzyło na otaczające je postacie z ciekawością w bystrych oczach. Spojrzenia dwóch pokoleń skrzyżowały się.
- A więc dziewczynka- westchnął Tom Riddle.
- Owszem- odparła Bellatrix przygryzając wargę. A co jeśli Czarny Pan oczekiwał męskiego potomka?- Czy chciałbyś nadać jej imię?
Voldemort spojrzał na dziewczynkę. Miała ostre rysy twarzy. Takie jak on przed metamorfozą. Wiedział, że odziedziczyła po nim również moc i był pewien, że będzie najpotężniejszą czarownicą jaką widział świat.
- Czuję, że wojna blisko- rzekł w zadumie- Ale my ją wygramy- dodał pewnie- I na dowód tego będzie nosić imię Victoria. To będzie również przesłanie. Czeka ją życie na laurach zwycięstwa.
- A- zawahała się kobieta- a czy ja mogłabym jej nadać drugie imię?
- Dobrze. Niech będzie. Ale teraz zabierz ją stąd. Niedługo walka. Nie chcemy przecież, by coś jej się stało. Z tego powodu jest tajemnicą. Zabierz ją do jakiś zaufanych czarodziei. Takich którzy nigdy cię nie zawiedli. Takich którzy mogą poznać prawdę. Znasz takich?
- Oczywiście Panie.
- A więc idź.
Lestrange skłoniła się lekko i opuściła wzniesienie zostawiając Czarnego Pana samego. Gdy już znalazła się w lesie zrobiła obrót o 360 stopni i teleportowała się w pewną cichą uliczkę. Jedno zaklęcie, a zagasły wszystkie latarnie. Kobieta tuląc dziecko do piersi przemierzała spokojną uliczkę .Przystanęła dopiero przed domem z numerem 131. Spojrzała na tabliczkę. D i E Wilson. To tu. Na Danielle i Evana mogła liczyć zawsze i wszędzie już od czasów szkolnych. Zgodnie z zawartą wcześniej umową delikatnie położyła dziewczynkę pod drzwiami. Spojrzała w jej czarne jak węgiel oczy szepcząc:
- Victorio Crystal Riddle jesteś moim drugim sercem skarbie. Będę walczyć za ciebie i twojego ojca. Zawszę będę z tobą maleńka.- mała tylko mrugnęła zaspanymi powiekami jakby doskonale rozumiała słowa matki.
Bellatrix nabazgrała imiona dziewczynki na kartce, którą wsunęła przez szparę w drzwiach. Pocałowała córkę w czoło i zadzwoniła do drzwi. Uciekając nie wiedział, że po raz ostatni widziała swoje dziecko...