niedziela, 4 sierpnia 2013

Rozdział 3 Lot w przestworzach

Z trudem otworzyła oczy. Ciężkie powieki lekko drgały. Cały świat lawirował jej przed oczami. A właściwie jego część.  Plecy bolały od długiego bezruchu, a palce zesztywniały. Próbowała sobie przypomnieć jak się tu znalazła. I gdzie właściwie jest. Fotele, okrągłe okna, rozkładane stoliki, podłużny korytarz... Samolot?! Ale jakim cudem?
- No cześć! Już myslałem, że prześpisz całą podróż.
Victoria zdziwiła się słysząc, że nie jest to dobrze tak dobrze znany jej głos Nate'a.  Zaczęła szukać swojego rozmówcy. Był to niezwykły wysiłek dla jej otumanionego ciała.  Chwilowo się poddała.
- Kim jesteś?- spytała zrezygnowana.
- Victorio, w tych papierach mam Matt więc przy ludziach tak na mnie mów.
- Skoro ty znasz moje imię, to ja do cholery mam prawo poznać twoje!- wybuchła. Miała dość tego poczucia bezradności i bezsilości.
- Tristan- westchnął- Nazywam się Tristan.
Udało jej się go zlokalizować. Blond włosy opadały na czoło. Miał przymknięte powieki. Musiał poczuć, że dziewczyna go obserwuje, więc je otworzył. Złote oczy z miedzianymi przebłyskami patrzyły na nią z rozbawieniem przez grube szkła okularów. Victoria zaniemówiła. Naprawdę się bała. W końcu spotkać kogoś o kim się śniło w mało przyjemnych okolicznościach nie jest uczuciem przyjemnym. Szczególnie w takiej sytuacji. Bo teraz Victoria była już pewna, że jest to porwanie. Nie wiedział tylko jak i dlaczego. Powoli mgła, która spowijała jej umysły rozpływała się. Gdzie na Merlina jest moja różdżka? - myślała odzyskawszy kontrolę nad umysłem. Zerknęła w dół. Zamiast glanów, w których zawsze trzymała magiczny przedmiot od Olivandera miała na nogach baleriny.  A na spodenkach spódnicę do kostek...
- Szukasz tego?- Spytał obracając w dłoni różdżkę. Dziewczyna zgromiła go wzrokiem.- Orzech, Włókno ze smoczego serca, dość giętka... Fajna- rzucił z uśmiechem.
- Mogę krzyknąć- zagroziła.
- Mogę rzucić zaklęcie- odparował lekko ją przedrzeźniając.
Victoria rzuciła potok przekleństw, na który chłopak tylko mocniej się wyszczerzył.
- Jak?- Zapytała tylko. Może nauczy się czegoś na przyszłość.
- A pamiętasz coś?
Wysiliła umysł.
- Plaża, pożar... Drink!- wykrzyknęła przerażona.
W odpowiedzi dostała tylko zadowolony z siebie uśmiech. Teraz wszystko było jasne. Dosypał jej czegoś, rzucił zaklęcie na kelnera, a potem pożar...
- Byłeś szatynem- oświadczyła po chwili milczenia.
- Ty nie byłaś ruda.
Gwałtownie przeczesała włosy. Długie palce zaczepiły się o o sztuczne loki. Czyli peruka. Postanowiła, że dowie się wszystkiego. Nie chciała tego przed sobą przyznawać, ale ten głos dodawał jej otuchy. Tak, pokrzepiał ją głos porywacza.
O ironio...
- Jak przeszedłeś odprawy?-  to ją naprawdę ciekawiło.
- Wiedziałem, że spytasz... W torbie nad tobą jest suknia ślubna. W dowodzie masz 21 lat, a przed...- tu przerwał, by spojrzeć na zegarek.- 14 godzinami wzięliśmy ślub- Victoria słysząc to spojrzała na niego jak na wariata.- Spokojnie- uśmiechnął się łobuzersko- to tylko przykrywka. W oficjalnej wersji zalałaś się w trupa na naszym weselu i właśnie ruszamy na miesiąc miodowy, gołąbeczku.
- Dokąd?- Udała, że nie usłyszała zwrotu.
- Daleko- zbył ją.
- Nie łatwiej, by było świstoklikiem?- z reguły denerwowanie porywacza nie jest dobrym pomysłem, ale Victoria nigdy nie przestrzegała reguł. Zresztą chciała go podpuścić.
- Za daleko.
- Proszek Fiu?
- Nie ma kominka.
- Telepotrtacja?
- Mam problemy z żołądkiem- uśmiechnął się- Zresztą wolę mugolskie sposoby- dodał zakładając ręce za głowę.
- Statek?- nie mogła wymyślić chyba nic głupszego.
- Z tobą? Nigdy. Tu nam pomorze nasz przyjaciel.
- Nate?- nie zwróciła zbytniej uwagi na to " z tobą? Nigdy".  Myśl o przyjacielu napawała ją nadzieją.
- Raczej nie. Nasz przyjaciel pewnie nam w tej chwili już pomaga.
Fuknęła na niego.
- Jesteś mugolem- Nie wiadomo czemu to powiedziała. Może chciała przedłużyć rozmowę?
- W takim stopniu jak ty córką Danielle i Evana.- to ją uciszyło.
Naminowaną ciszę przerwał głos wydobywający się z głośników:
- Panie i panowie zbliżamy się do lądowania na lotnisku w Sztokholmie. Ze względu na państwa bezpieczeństwo prosimy zapiąć pasy, złożyć stoliki i ustawić fotele z pozycji siedzącej. konieczne jest również wyłączenie wszystkich urządzeń elektrycznych.
Tristan poczęstował Victrię gumą do żucia. Dziewczyna wolała, by jej uszy wybuchły, niz wziąć cokolwiek od niego. Kto wie czym to nafaszerował tym razem? Odmowę przyjął beznamiętnym wzruszeniem ramion. Niezwykle wyczulone uszy Victori ledwie wytrzymywały.Ból był ogromny. Ciśnienie rozsadzało jej bębenki. Zacisnęła pięści, aż na jej dłoni odbiły się ślady pół księżycy. Zamknęła oczy i czekała na koniec lotu. W końcu koła otarły się o asfalt. Samolot tracił prędkość. Gdy się całkowicie zatrzymał pasażerowie wstali do bagażu. Tristan wyciągnął różdżkę i machnął ją tak, że stali w miejscu jak zahipnozowani. Victoria nic nie słysząc zaczęła cofać się w kierunku wyjścia. Chłopak albo tego nie widział, albo to zignorował. Ciesząc się z poczucia przewagi zwiała z samolotu. nie słysząc wypowiadanego przez niego na pasażerów zaklęcia zapomnienia. Gdy była już dobre 50 metrów od samolotu odwróciła się w jego kierunku.  Zdziwiona brakiem pościgu spojrzała na reklamę na autobusie. Przez chwilę wydawało jej się, że dziewczyna z plakatu ma te przeklęte, złote oczy. Mrugnęła kilka razy. Nie, wydawało jej się. Dziewczyna na zdjęciu miała zielone tęczówki. Victoria westchnęła z ulgi. Szybko okrążyła samolot. Zatrzymała jadący autobus i do niego wsiadła. Peruka! zdjęła ją pośpiesznie i niepostrzerzenie wyrzuciła za okno. Przedarła się przez tłum w poszukiwaniu wolnego miejsca. Przysiadła obok jakiegoś bruneta czytającego gazetę. Rozmyślała jakim cudem może się wydostać z lotniska i jak będzie dalej. Facet obok niej zaczął skaładać gazetę.
- Czy zna pan to lotnisko?- spytała, a raczej wykrzyknęła.
Brunet chyba zrozumiał, że dziewczyna wciąż ma wysokie ciśnienie w uszach, bo zatkał nos, a potem się tak dziwnie nadął. Victoria czuła się jak ostatnia idiotka powtarzajac ruchy mężczyzny. Zapiszczało jej w uszach, aż się skrzywiła. Jednak niemalże natychmiast odzyskała słuch. Spojrzała z wdzięcznoscią na mężczyznę i powtórzyła pytanie.
- Nie wiesz jak stąd wyjść?- upewniał się z obcym akcentem. Skinęła mu głową, więc kontynuował.- Musisz przejść obok wszystkich taśm z bagażami. Potem skręć w lewo i dojdź do końca korytarza. Otwórz drzwi po prawej, a zobaczysz wyjście. Stamtąd łatwo złapać autobus lub taksówkę.
- Dziękuję...- chciała dodać coś jeszcze, ale drzwi się otworzyły i tłum zagłuszył jej ewentualne słowa.
Dała się mu ponieść. Po znalezieniu sie w klimatyzowanym korytarzu przyśpieszyła. Wyróżniała się pośród tłumu, bo nie miała ze soba żadnego bagażu. Pośpiesznie się rozejrzała. Zauważyła budkę telefoniczną. Zupełnie nie przypominała tych czerwonych, z których korzystała w Londynie. Ta niczym się nie wyróżniała. Granatowy lakier lśnił nowością. Podeszła do niej w duchu przypominając sobie odpowiedni numer telefonu. Weszła do budki i zaczęła wystukiwać cyfry. Pierwszy sygnał, drugi, trzeci...
- Halo- dało się wyczuć, że osoba po drugiej stronie ma za sobą co najmniej jedną nieprzespaną noc.
- Nate?
- Victoria?!- głos w słuchawce wyraźnie się ożywił.- Gdzie jesteś?
- Lotnisko w Sztokholmie. Nie wiem gdzie później on mnie tu znajdzie.
- Jaki on?
- Nazywa się Tristan... Może to dziwne, ale wydaje mi się, że... że on ma złote oczy- wypaliła
- Wiem o co ci chodzi. Schowaj się tak, by cię nie znalazł.
- On jest czarodziejem, Nate.
- Wsiadam w najbliższy samolot, choćbym miał użyc czarów i będę tam najszybciej jak się da.
- Dobrze- i się rozłączyła.
Wydawało jej się, że znów widzi te oczy Tristana. Teraz naprawdę ogarnęła nią panika. Wybiegła z budki. Dalej mknęła przed siebie. Rozpędzona nie zauważyła podłużnej, czarnej torby na podłodze. Zahaczyła o jej ramię stopą i runęła jak długa na ziemię. Ktoś podał jej dłoń. Wsparła się na mocnej ręce i spojrzała na niego z wdzięcznością. Widząc jego twarz wyraz jej momentalnie się zmienił. Z podziękowań na śmiertelny strach. Silny uścisk pociągnął ją za sobą. Wyrywanie się nic nie dało. Szła więc za nim aż do pół furgonetki zaparkowanej przed lotniskiem. Wsiadła od strony pasażera i patrzyła jak Tristan przekręca kluczyk w stacyjce. Dla niej nie było to zwykłe odpalenie silnika. Dla niej szczęk klucza stanowił zamknięcie więziennej celi.
***
Blond włosy chłopak przemierzał wzdłóż i wszerz lotnisko. Dokładnie badał każdy jego metr kwadratowy. Zdesperowany zaczął wypytywać o pewna czarnowłosą dziewczynę. W odpowiedzi otrzymywał tylko wzruszenie ramion. znalazł kobietę zajmujacą się monitoringiem. Zaczął jej szeptać na ucho słówka robiąc palcem w powietrzu niewidoczne kółka. Dziewczyna zaprowadziła go do obszernego pomieszczenia z kilkonastoma telewizorami. Znalzła odpowiednią kasetę i ją włączyła. Na ekranie pojawiła się Victoria wychodząca z budki telefonicznej, biegnąca, a potem upadająca. Ktoś pomógł jej wstać i zaciągnął do pół ciężarówki. Nate szybko spisał numery rejestracyjne, po czym się uśmiechnął.
- Mam cię, Tristan